- i dziewczynka została pokaleczona w twarz , jeden chłopiec zginął , a trzecii - powiedziałem łapiąc się za szyję - a trzeci miał tylko rozciętą szyję. - ich reakcja była niesamowita.
-skąd wiesz ? - spytał z niedowierzaniem Liam
- Bo tym chłopcem byłem JA.
*Johnny
Przez około 5 min żadne z nich się nie odezwało. Po chwili Zayn otrzeźwiał i rozmyślał nad tym co powiedzieć.
- papierosa ? - spytał podkładając mi paczkę przed twarz. Nie odzywając się słowem wziąłem go i zapaliłem , ale nawet to nie pomogło , bo nadal czułem niezręczność i spięcie.
- przepraszam Johnny - usłyszałem jakiś głos . Ten głos wcale nie był któregoś z siedzących obok mnie. Dobiegał ze schodów. Spojrzałem w ich stronę i ujrzałem dziewczynę w ciemnych , kręconych włosach i brązowych oczach. Jej znakiem rozpoznawczym była około ośmiomiesięczna ciąża. Trzymała się za plecy i patrzyła na mnie. Obok niej siedział szczeniak rasy Husky Syberyjski.
Znała moje imię , więc pewnie Perrie jej o mnie mówiła. Szybko przypomniałem sobie , że to ciężarna i nie wolno przy niej palić. Zgasiłem papierosa w popielniczce i spojrzałem na nią. Nie wiedziałem co zrobić. Jej widok mnie oszołomił. Poczułem jakąś litość , chęć przebaczenia. Byłem zły na nich , ale nie na nią. Nie wiem dlaczego.
- wiem , że prędko nam nie darujesz , ale musisz wiedzieć , że żałujemy - kontynuowała po czym starała się zejść na dół. Wstałem , podskoczyłem do schodów i podałem jej rękę , aby jej to ułatwić.
Nagle wyskoczył Liam.
- kochanie , ja ci pomogę - krzyknął
- nie trzeba - odpowiedziała podając mi rękę. Pies zbiegł za nią i usiadł obok kanapy.
- wiesz , nie ma sprawy - odpowiedziałem. Chwile potem tego żałowałem. Byłem wściekły ! Zabili mi przyjaciela , ale mimo to dziewczyna ta wywarła na mnie takie wrażenie , że nie sposób było się na nią złościć. Sam się sobie dziwiłem.
- nie ma sprawy ?! - oprzytomniała Perrie . - jesteśmy zabójcami i zawsze już nimi będziemy ! Myślałam , że da się od tego uciec , ale los przysłał nam akurat ciebie !
- Perrie , przestań - powiedziałem. Zrobiło mi się ich żal , jak zobaczyłem ich smutne i pełne żalu twarze. - minęło dziesięć lat , to cała dekada.
- ona ma rację - oznajmiła ciężarna - jesteś tutaj po to by nam przypomnieć co zrobiliśmy , to przeznaczenie.
- Danielle - odezwał się do niej Liam po czym ją obiął
- czekajcie , możecie mi jeszcze raz wytłumaczyć co tu się dzieje ? - rozkazał zdesperowany Zayn.
- usiądźmy - zaproponowała brunetka wskazując na sofę. - a tak w ogóle to jestem Danielle - zwróciła się do mnie.
- Johnny - odpowiedziałem
- wiedziałeś , że to my ? - spytała Darcy
- nie - oznajmiłem
- to jest jakaś paranoja , pech albo cholerne zrządzenie losu - zdenerwował się mulat
- Zayn , przestań - uciszyła go Perrie
- kim jest ten człowiek , który wam grozi ? - rzuciłem
- nie wiemy - stwierdziła blondynka - zawsze podpisuje się ,,Mściciel'' , ale jego wiadomości się nie zapisują więc nie ma nawet mowy o wezwaniu policji , bo nie ma dowodów.
- to nie możliwe - zaprzeczyłem
- nie możliwe , a jednak ! - odezwał się Liam
- skąd wiecie , że chodzi właśnie o to ? - chciałem się upewnić
- z tąd , że za każdym razem kiedy dzwoni słychać w tle tą melodię , którą grałeś w dniu jego śmierci i napisał nam , że dziesięć lat na to czekał - oświadczył Zayn
- to nie jest normalne - przeraziłem się - ale kto to może być ?!
- ten twój kolega - odpowiedziała mi Darcy
- on nie żyje - burknąłem
- no i co ?! to on ! - przekonywała mnie
- nie przesadzajmy , to nie jest Lord Woldemord do jasnej cholery ! - powiedział Zayn
- przestań ! - uciszyliśmy go.
- on ma rację , nie mógł sobie tak po prostu wyjść z grobu i do nas dzwonić ! - wtrącił się Liam
- a jak ktoś sobie z nas robi jaja ? - pomyślała Perrie
- nawet jeżeli tak jest to trzeba uważać - ostrzegła Danielle - a ty z nami zamieszkasz , jesteś nam potrzebny - zwróciła się do mnie
- nie no spoko , po co się mnie pytać o zdanie - odpowiedziałem z uśmiechem
- jak cię ten psychol będzie rżnął na kawałki to też się ciebie nie zapyta o zdanie uwierz mi - powiedział Zayn
- dobra tym mnie przekonałeś - oznajmiłem i w godzinę przywieźliśmy z nim wszystkie moje rzeczy.
Wnosząc walizki usłyszałem rozmowę Danielle i Liama
- kochanie , znamy go niecałe 5 godzin , a on już się do nas wprowadza - stwierdził chłopak
- wiesz , zabiliśmy mu przyjaciela nie sądzisz , że jesteśmy mu coś winni ? - odpowiedziała
- jak chcesz , ale żebyśmy tego nie żałowali - oznajmił - równie dobrze to on może być tym ,,Mścicielem''. - Tu przesadził . Jak mógł mówić takie coś ?! Miałem mu ochotę coś powiedzieć , ale przypomniałem sobie , że ja tej rozmowy w ogóle nie powinienem słyszeć , dlatego czekałem na reakcję dziewczyny.
- przestań , ogłupiałeś ?! - krzyknęła. Wtedy się wciąłem.
- co się stało ? - zacząłem
- nic - burknął Liam
- Danielle , jak ma na imię wasz pies ? - rzuciłem szybko , żeby znaleźć temat do rozmowy.
- Alpachino - odpowiedziała. To imię śmieszy mnie aż do dziś.
- hm.... ciekawie. - przyznałem - po ślubie sobie go kupiliście ?
- nie , nie mieliśmy ślubu - syknął
- aha - westchnąłem. Musiałem wiedzieć czy ona jest mężatką. Po godzinie byłem już rozpakowany. Dzieliłem pokój z Zayn'em . Pogadaliśmy trochę , a potem zeszliśmy na kolację.
- mam nadzieję , że ci będzie smakować - zwróciła się do mnie Perrie z założonym na siebie zielonym fartuszkiem. Zauważyłem też na dłoniach dziewcząt złote bransoletki.
- jeśli ty gotujesz , to na pewno - uśmiechnąłem - a co będzie ?
- zapiekanka domowej roboty - odezwała się Darcy
- to super , kocham zapiekanki - wtrącił się mulat. Szybko usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy wcinać. Alpachino też dostał swoją. Gadaliśmy , śmialiśmy się i jedliśmy. To było cudowne. Całkiem zapomnieliśmy z jakiego powodu tu jestem. Niestety , nagły telefon nam o tym przypomniał. To był telefon Perrie.
- zastrzeżony - oznajmiła patrząc na ekran
- daj ja odbiorę - zaproponowałem
- weź na głośno mówiący - nakazała Danielle . Odebrałem i chciałem coś powiedzieć ale usłyszałem tę melodię , którą grałem dziesięć lat temu. Potem odezwał się ochrypły głos.
- co za robaka sprowadziłaś do domu jędzo ? -krzyczał
- jędza jest zajęta - odpowiedziałem
- to kto mówi ?
- ten , którego nazwałeś robakiem
- świetnie , radzę ci się stąd wynieść , albo ci wyjmę flaki i dam psom na kolację - zagroził. Wryło mnie. To faktycznie był jakiś świr.
- mam się bać ? - spytałem. Nagle usłyszeliśmy jak na górze coś się stłukło.
- słyszałeś ? to ja . Tak masz się bać , bo niedługo przyjdę niezapowiedzianie- powiedział i rozłączył się.
- on jest na górze - przestraszyła się Darcy
- chodźmy zobaczyć - zaproponowałem
- co ?! jeśli chcesz to sobie tam idź , ale nas w to nie mieszaj - krzyknął Zayn
- a co zamierzasz zasnąć ze świadomością , że on jest w domu ? - spytała Perrie
- dobra chodźcie - poddał się. Wszyscy wstaliśmy i przemknęliśmy powoli po schodach na górę. Ja
szedłem pierwszy , a za mną cała reszta.
- co zrobimy jak wyleci z któregoś z pokoi ? - zastanawiał się Liam
- jak wyleci , to się będziemy zastanawiać - szepnąłem. Sprawdziliśmy wszystkie pokoje i nic. Został tylko pokój Darcy. Kiedy już byliśmy na końcu korytarza usłyszeliśmy w nim kroki. Każdy z nas przełknął ślinę. Nagle dostrzegłem , że wszyscy się za mną chowają jakbym mógł ich jakoś obronić. Liam też to zauważył i nie chcąc być ,,gorszym'' wyszedł na przód.
- uważaj - ostrzegłem go. Nie posłuchał. Chciał otworzyć drzwi , ale coś je trzymało z drugiej strony. Chłopak się siłował , ale nie dawał rady. W końcu jego przeciwnik puścił klamkę i Liam wpadł do pokoju . Drzwi zamknęły się z ogromnym hukiem.
- cholera , on tam z nim jest - krzyknąłem i rzuciłem się z Zayn'em na drzwi. Niestety były zamknięte.
- zamknięte - oświadczył mulat próbując na daremnie je otworzyć.
- ale te drzwi nie mają zamka ! - krzyknęła Darcy . Nagle zauważyliśmy , że z pokoju nie dochodzą żadne dźwięki. Nacisnąłem powoli na klamkę , a ona bez problemu się otworzyła. Dziewczyny były przerażone. Zajrzałem do pokoju. Było strasznie ciemno. Po chwili znaleźliśmy się w nim już wszyscy. Chciałem zapalić światło. Dotknąłem włącznika i nie tylko. Była na nim ludzka ręka. Czułem jej przerażające ciepło. Mimo to zapaliłem światło i usłyszałem przeraźliwy krzyk. Wszyscy zerwali się do ucieczki , a ja tam zostałem zupełnie sam. Normalnie też bym uciekał , tyle tylko że reszta była tak zajęta ucieczką , że nie spostrzegła Liama , który sobie z nas żartował.
- nienormalny jesteś ? ! - krzyknąłem - zawału mało nie dostaliśmy
- co przestraszyłem cię ? - zapytał szyderczo
- dopóki światło było zgaszone i nie musiałem na ciebie patrzeć to nie było tak źle - pysknąłem. W tym momencie weszła reszta.
- ty idioto , wiesz jak się o ciebie baliśmy ? - zbulwersowała się Perrie
- naprawdę ? niemożliwe ... - zaśmiał się
- wiesz co bardzo śmieszne , to naprawdę mógł być on - krzyknęła już nie na żarty Darcy - po za tym ja się naprawdę o ciebie bałam , wiesz ? - dokończyła , po czym wyszła wściekła.
*Darcy
Jak on mógł się tak zachować ? I po co w ogóle ? Z resztą nie obchodzi mnie to , teraz jest z Danielle i będą mieli dziecko , więc to nie ja powinnam się o niego martwić. Kiedyś byliśmy razem i bardzo go kochałam. Niestety Danielle też. Kiedy się z nim pokłóciłam , on wypił za dużo i poszedł do niej. To miała być jedna noc po pijaku , ale ona zaszła w ciąże i od tamtej pory jest z nią. Nie mógł jej zostawić z dzieckiem - rozumiem. Ale on mnie z nią zdradził , w pewnym sensie i w tym wypadku to , że był wypity nie ma znaczenia. Nie wybaczę mu tego , ale muszę się pogodzić z tym , że niedługo będę oglądać ich jako szczęśliwą rodzinę. Po tym ,,żarciku'' poszłam na dół i zamknęłam się w łazience. Po godzinie nareszcie wyszłam. Było ciemno , świeciła się tylko lampka nocna w salonie. Na przeciwko drzwi od toalety stał Liam oparty o ścianę. Wszyscy szli już na górę. Danielle zmierzyła nas wzrokiem , ale nie martwiła się. Wiedziała , że nadal coś czuję do niego , ale on do mnie już nic. Podszedł i stanął przede mną.
- co chcesz ? - burknęłam
- przeprosić - odpowiedział smutnie
- daruj sobie - syknęłam
- no weź , Darcy - powiedział prawie czule
- co ?! - krzyknęłam
- ej , wiem że przez nasze ostatnie relacje mam u ciebie minusa , ale chce to naprawić - tłumaczył żałośnie.
- minusa ?! człowieku ty mnie zdradziłeś ! - przypomniałam - wiesz jak się czuje zdradzona kobieta ?
- nie wiem nigdy nie byłem ,, zdradzoną kobietą'' - zażartował bezczelnie
- wiesz co ?! - wybuchłam
- co ?
- ktoś za tobą siedzi na fotelu - oznajmiłam przerażona , choć nie to chciałam powiedzieć.
- jasne - nie uwierzył
- Liam , ktoś tam jest ! - krzyknęłam
- nie nabierzesz mnie , ale cieszę się że ci humorek wrócił - uśmiechnął się.
- ja nie żartuje - ostrzegłam. Zobaczyłam jednak , że postać siedząca w ciemnościach sięga po nóż.
Pociągnęłam za sobą chłopaka i szybko pobiegłam z nim na górę. Napastnik jednak był szybki i wbił sztylet w nogę Liama , po czym uciekł. Niestety , w takich ciemnościach nie było nic widać. Chłopak jedynie syknął z bólu. Na szczęście zszedł Johnny i Zayn , po czym wnieśli go na górę.
Mam nadzieję , że się podobało :3 każdego kto przeczyta , proszę o mały komentarz :P
Widzę, że zrobiło się strasznie... Podoba mi się to :)
OdpowiedzUsuńnastępny będzie lepszy :P
OdpowiedzUsuń