On miał mi coś odpowiedzieć , ale nagle przyszedł mu SMS. ,, Im więcej osób w to wmieszacie , tym więcej krwi będziecie pić ! - Mściciel. Ps poznałem już waszą przyjaciółeczkę i wymodelowałem jej twarzyczkę''. Wszystko to Zayn czytał na głos , ale nagle upuścił telefon przerażony. Ja szybko go podniosłem. Ujrzałem w nim Elizabeth , w takim stanie :
* Darcy
Około drugiej w nocy obudziłam się , bo miałam zły sen. Zachciało mi się pić , więc poszłam po lampkę wina. Usiadłam sobie na sofie i w ciemnościach delektowałam się jego pysznym smakiem. Zaczęłam poważnie myśleć nad moim życiem. Głównie chodziło tu o Liam'a. Danielle jest moją przyjaciółką , ale mimo to cieszę się , że jej z nami nie ma. Wreszcie będę mogła powiedzieć co czuje do niego , chociaż i tak pewnie się nie odważę. Z resztą , po co mam to robić ? Przecież on wie , że od czasu naszego zerwania i tej całej akcji z ciążą , moje uczucia się nie zmieniły. Szkoda tylko , że jego tak. Ale trzeba było się z tym pogodzić. Raz na zawsze. Po tym jak moja głowa była już pełna takich myśli , weszłam na górę i delikatnie otworzyłam drzwi do jego pokoju. Patrząc na niego przypomniałam sobie , że dokładnie tak samo jeszcze kiedyś leżał obok mnie. Dalej przeszłam do pokoju Perrie. Spała tak niewinnie. Pewnie śniło jej się coś miłego. Po chwili doszłam do pokoju Zayn'a i Johnn'ego. Przeraziłam się gdy zobaczyłam , że ich nie ma. Moje ręce zadrżały , a lampka wina wyślizgnęła mi się z rąk. Nagle rozprysła się na kilkadziesiąt kawałków , ale nie z powodu zetknięcia się z ziemią. Gdy spadała , ktoś w nią strzelił. Odwróciłam wzrok w kierunku huku i spostrzegłam postać stojącą na końcu korytarza. Chciałam szybko uciec , ale poślizgnęłam się na rozlanym winie i przewróciłam. To był dość nie fortunny upadek , ponieważ dwa wielkie kawałki szkła wbiły mi się w bok. Wydałam krzyk na cały dom. Wracając do tej postaci , to był Mściciel. Powoli zaczął się do mnie zbliżać. W jednej ręce trzymał butelkę wina , a w drugiej wypełnioną nim lampkę. Moje ciało całe było przeszyte w bólu , więc nie mogąc wstać zaczęłam się czołgać z płaczem. Koleś był z tyłu dlatego go nie widziałam. Kiedy ponownie próbowałam wstać poczułam mocne kopnięcie w brzuch , który mnie powalił już ostatecznie. Napastnik kucnął przy mnie i obrócił na plecy. Próbowałam dostrzec jego twarz , ale miał jak zwykle kaptur i było ciemno.
- chcesz wina ? bardzo dobre ... - oznajmił unosząc mnie za ramię. Byłam przerażona.
- zostaw mnie - wrzasnęłam.
- ojej , widzę że się skaleczyłaś - odrzekł patrząc na wystające z mojego ciała szkła - pozwolisz , że wyjmę - dokończył i szarpnął za nie niemiłosiernie. Nie byłam w stanie się sprzeciwić , mogłam jedynie się zwijać z bólu. - a wracając do wina , to jak chcesz ?
- nie - odpowiedziałam ze łzami. Pragnęłam już tylko uciec ,przestać czuć ten niewyobrażalny ból.
- nie , to nie - westchnął , po czym wstał i zaczął wylewać go na moją ranę. To było najgorsze. Moja krew aż buzowała w zetknięciu z alkoholem.
- zostaw ją ! - usłyszałam. To był Liam , trzymający się poręczy schodów. Jego noga była jeszcze w niezbyt ciekawym stanie , dlatego nie mógł dobrze chodzić.
- zostawię , bo z przyjemnością wezmę się za ciebie - odpowiedział. Nie mogłam do tego dopuścić. Liam , nie miał szans go pokonać. Jednak ten cham podszedł do niego i popchnął go bezlitośnie w stronę schodów. Zaczęłam krzyczeć , ale nagle dostrzegłam , że on wcale nie zamierzał spaść tylko pociągnął zamaskowanego za długi płaszcz tak , że tamten sturlał się ze schodów. Chory podskoczył na jednej nodze do mnie i ułożył mi głowę na swoich kolanach.
- Darcy nic ci nie jest ? - spytał zapłakany
- boli mnie - szepnęłam wyczerpana
- to się zaraz skończy , obiecuje - wyrzucił z siebie przytulając mnie. Nie wiem co mi odbiło , ale go pocałowałam. Po prostu. Wcale nie myślałam o tym , że kocha Danielle i o ich jeszcze nienarodzonym dziecku. Poczułam , że chce odwzajemnić pocałunek , ale dostrzegliśmy Perrie i przestaliśmy. Blondynka była najlepszą przyjaciółką ciężarnej i pewnie była wściekła na nas , że mogliśmy zrobić jej takie coś. Liam jako przyszły ojciec , nie powinien mnie całować , a ja jako jej koleżanka.
- co wy robicie ?! - krzyknęła. Chciałam coś wybełkotać , ale nie zdążyłam. Za schodów przy których stała dziewczyna wyskoczył Mściciel i podłożył jej nóż pod gardło.
- na kolana , jędzo - rozkazał. Perrie posłusznie klęknęła. Nagle zadzwonił jej telefon....
*Zayn
To zdjęcie było okropne. Nawet nie wyobrażałem sobie co ta dziewczyna musiała przejść. A Johnny ? Był wściekły. Szybko odpalił samochód i ruszył w stronę jej domu.
- co chcesz zrobić ? ! - krzyknąłem
- zabić go , niech cierpi tak jak ona - wyrzucił z siebie
- posłuchaj , nie możemy podejmować pochopnych decyzji ! - próbowałem go opanować.
- mam to gdzieś ! - wrzasnął przyśpieszając samochód.
- musimy się zastanowić , gdzie on teraz jest ! - przekonywałem.
- u niej - odpowiedział przez zęby. Nagle usłyszeliśmy głośny sygnał. To była policja.
- świetnie , zadowolony ? Jeszcze nas wsadzą ! - dramatyzowałem
- ogarnij się - nakazał. W szybie pojawiła się piękna rudowłosa policjantka.
- dzień dobry panowie - zaczęła
- dzień dobry - rzuciliśmy jednocześnie
- a gdzie się tak spieszymy ? - spytała
- do domu , naszej koleżance coś się stało - odpowiedziałem
- będzie spory mandat - uświadomiła
- dobrze , zapłacimy tylko szybko - niecierpliwił się Johnny
- świetnie , ale jeszcze będzie trzeba dmuchnąć w alkomat - zwróciła się uprzejmie.
- nie ma ... - zaczął mój przyjaciel , po czym spojrzał na mnie przerażony. Całkowicie zapomnieliśmy , że jesteśmy po alkoholu.
- problemu ? - dokończyła
- yhhh .... wie pani , normalnie nigdy się to nam nie zdarza , ale..... - próbowałem wyjaśnić
- Conor , przynieś go , panowie będą dmuchać - zwróciła się do drugiego policjanta. Było ich tam czworo. Wysiedliśmy z samochodu i obmyślaliśmy jakiś plan ratunku.
- co robimy ? - szepnąłem mu do ucha.
- na trzy cztery uciekamy - odrzekł.
- co ?! oszalałeś ?! - nie mogłem uwierzyć własnym uszom.
- trzeba będzie poświęcić Mary - westchnął
- kogo ? - zdziwiłem się
- trzy ... - zaczął odliczanie - dwa .... jeden ... - krzyknął i zaczęliśmy biegnąć ile sił w nogach przez las. Za nim pobiegł jakiś goryl , a za mną ta ruda.
- Szybko ! Spierniczamy ! - wrzasnął z taką zawziętością , że do dziś się z tego śmieje. Przyśpieszyliśmy , ale nie wyszło to Johnn'emu na dobre bo potknął się o konar drzewa i wpadł twarzą w liście. To dałoby się jakoś przeżyć , ale niestety ten słoń , który go gonił także potknął się o ten konar i wylądował na moim przyjacielu miażdżąc mu przy tym chyba wszystkie kości. Chciałem go jakimś cudem wyciągnąć spod tej kupy mięsa , ale policjantka była szybka i musiałem uciekać. W końcu dobiegłem do urwiska. Nie było grogi ucieczki. Musiałem przeciwstawić się tej kobiecie , a potem zawrócić. Na szczęście nie miała broni. Postanowiłem lekko ją powalić i umknąć. Niestety finał był inny niż się spodziewałem. Kiedy tylko wystawiłem do niej rękę , złapała mnie za nią kopnęła z całej siły w czułe miejsce , brzuch , klatkę piersiową , a potem nos. Nigdy nie widziałem tak zręcznie powalającej dziewczyny. Nie byłem w stanie się nawet odezwać. Jakiekolwiek myślenie powróciło dopiero wtedy gdy leżałem twarzą na samochodzie Johnn'ego , a on obok mnie. Bez wyrzutów sumienia mogę powiedzieć , że wyglądał strasznie. W jego włosach było pełno liści , a twarz zmasakrowana pod ciężarem tamtego policjanta.
- co ty z dziesiątego piętra spadłeś ? - spytał wytrzeszczając na mnie oczy
- ty chyba siebie nie widziałeś - westchnąłem. Policja zabrała nas w radiowozie na komisariat. Byliśmy tak poobijani , że już nawet nie myśleliśmy o biednej Elizabeth.
- a co się stanie z Mary ? - otrząsnął się brunet
- kto to jest do jasnej cholery Mary ? - krzyknąłem
- ciszej tam ! - wrzasnęła ruda.
- mój samochód - westchnął
- nazwałeś samochód Mary ?! - załamałem się
- wy nazwaliście psa Alpacino , więc może nie komentuj - syknął. Po dojechaniu na miejsce wsadzili nas do celi.
- świetnie , ty i te twoje pomysły ! - wyrzuciłem
- o co ci chodzi ? - oburzył się chodząc po celi
- co ci odbiło z tym żeby uciekać !? - wrzasnąłem
- nie narzekaj , to nie ty byłeś zgnieciony przez ogromną niebieską kulkę ! - odpowiedział
- może i nie , ale tamta dziewczyna skopała mnie jak kangur .... - oburzyłem się.
- zaraz , mamy prawo do jednego telefonu - oznajmił - dajcie nam telefon !
- dobrze , ale tylko raz - syknęła policjantka podając mu komórkę. Od razu wykręcił numer Perrie.
- Weź na głośnik - rozkazałem. Słychać było już sygnał. Ktoś odebrał.
- Perrie , jesteśmy na komisariacie ! - oznajmiłem
- Perrie jest zajęta , przekazać coś ? - usłyszeliśmy ochrypły głos.
- ty chamie , nie waż się jej tknąć ! - wybuchnął Black - zapłacisz za to co zrobiłeś Elizabeth !
- a gdzie wy jesteście ? czekamy na was .. - kontynuował Mściciel.
- jesteśmy chwilowo zajęci - odpowiedziałem mierząc złośliwie wzrokiem chłopaka z gałęziami w głowie.
- szkoda ... możecie się już z przyjaciółmi nie zobaczyć , ale cóż pech ! - zakpił z nas i rozłączył się.
I jak ? Trochę się nasi bohaterowie poobijali , ale to nic :) Piszcie jak wam się podobało :D Jak myślicie , Mściciel kogoś zabije , czy może zostawi ich sobie na później ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz