środa, 26 czerwca 2013
Uwaga !!!
Wiem , że dawno nie dodawałam postów . Spowodowane jest to problemami z netem. Myślałam , że szybko się ich pozbędę i dalej będę pisać , ale tak się nie stało. Niestety nadal nie działa płynnie ale jak tylko zaczną się wakacje , nowe posty się pojawią. Do zobaczenia za tydzień :P
poniedziałek, 20 maja 2013
Rozdział 9
- ty chamie , nie waż się jej tknąć ! - wybuchnął Black - zapłacisz za to co zrobiłeś Elizabeth !
- a gdzie wy jesteście ? czekamy na was .. - kontynuował Mściciel.
- jesteśmy chwilowo zajęci - odpowiedziałem mierząc złośliwie wzrokiem chłopaka z gałęziami w głowie.
- szkoda ... możecie się już z przyjaciółmi nie zobaczyć , ale cóż pech ! - zakpił z nas i rozłączył się.
*Perrie
Mściciel rozłączył się i rzucił telefonem o podłogę.
- no to na czym skończyliśmy ? - spytał
- na tym , że ci zdrajcy nie potrafią się upilnować - syknęłam. Oni tylko zmierzyli mnie wzrokiem.
- a no tak - westchnął nadal trzymając mi nóż pod gardłem - Danielle nie będzie zadowolona jak jej to powiem.
- ona żyje ?! - krzyknął Liam
- tak i ma się dobrze - oznajmił porywacz.
- kim ty właściwie jesteś ?! - wrzasnęła Darcy
- osobą , którą będziecie błagać o śmierć - burknął
- co mamy zrobić aby przeżyć ? - odezwałam się
- nic już nie da się zrobić , wys ..... - nagle umilkł i padł na ziemię. Szybko wyrwałam mu nóż i podbiegłam to przyjaciół. Zobaczyłam wtedy , że Alpacino go zaatakował.
- zabierz go , albo go zastrzelę ! - rozkazał szarpiąc się z psem , który poszarpał mu nieco rękę. Szybko zawołaliśmy go do siebie. Mściciel wstał otrzepał się i wyszedł. Myślę , że wcale nie miał broni , ale woleliśmy nie ryzykować.
- wszystko dobrze ?! - spytali się jednocześnie
- tak , ale nie zmieniajcie tematu ! - krzyknęłam. Nagle zadzwonił dzwonek. Zeszłam szybko po schodach i otworzyłam drzwi. Stała w nich wysoka dziewczyna , o czarnych włosach i zgrabnej figurze.
- a ty to kto ?! - spytałam rozzłoszczona
- przyszłam do Johnn'ego i Zayn'a , mam tu mieszkać - oznajmiła
- co ?! - zdziwiłam się - nie możliwe ...
- to może do nich zadzwoń , bo jak widać nie ma ich w domu .... - zaproponowała
- nie ma takiej potrzeby - stwierdziłam - a dlaczego przyszłaś o tak późnej porze ?
- przeszkodziłam w czymś ? - spytała patrząc na mnie krzywo.
- w spaniu na przykład ? - burknęłam
- po twoich odpowiedziach można wywnioskować , że jesteś podekscytowana . Na pewno nie zmęczona ....
- może ...
- więc nie przeszkodziłam ci w spaniu - dokończyła
- może - powtórzyłam
- no to pozwolisz , że wejdę - odezwała się pchając swoją walizkę do środka
- Ale ... - chciałam zaprotestować , ale Darcy , która słyszała całą tę rozmowę przerwała mi.
- rozgość się - zaczęła ruda
- dziękuję - odpowiedziała brunetka i podała jej rękę - Adrianna de Lowe ...
- Darcy Cook - przedstawiła się - a to Liam - wskazała na chłopaka.
- miło mi - przyznała nowa - a ty to kto ? - zwróciła się do mnie żałosnym tonem.
- Perrrie Edwards - odpowiedziałam.
- możesz zamieszkać w moim pokoju - zaproponowała Darcy
- co ?! - oburzyłam się - w ogóle jej nie znamy , a wy od tak ją przyjmujecie ? A co jeśli przysłał ją Mści ...- i tu ugryzłam się w język. Ona jeszcze nic o nim nie wiedziała. ,,Ponoć''. Wszyscy spojrzeli się na mnie . Nawet ona.
- mniejsza o to - stwierdził Liam - to ty się rozgość , a my spróbujemy dotrzeć do chłopaków - postanowił.
- Ej , twój wujek pracuje w policji - zwróciłam się do rudej.
- on pracuje w FBI ma o wiele ważniejsze rzeczy do roboty , niż wyciąganie ich z więzienia - odpowiedziała.
- no to nie wiem , trzeba czekać 48 godzin - westchnęłam
- co oni w ogóle tam robią ? - zastanawiał się Payne
- widzę , że prowadzicie ciekawe życie - przyznała Adrianna
- nie z własnej woli - podkreśliłam. Potem tylko zastanawialiśmy się co oni takiego zrobili , że teraz siedzą. Opcji było wiele :P
Dziś taki króciutki :D czekam na komentarze. Jak myślicie , Adrianna i Perrie się polubią ? :P
- a gdzie wy jesteście ? czekamy na was .. - kontynuował Mściciel.
- jesteśmy chwilowo zajęci - odpowiedziałem mierząc złośliwie wzrokiem chłopaka z gałęziami w głowie.
- szkoda ... możecie się już z przyjaciółmi nie zobaczyć , ale cóż pech ! - zakpił z nas i rozłączył się.
*Perrie
Mściciel rozłączył się i rzucił telefonem o podłogę.
- no to na czym skończyliśmy ? - spytał
- na tym , że ci zdrajcy nie potrafią się upilnować - syknęłam. Oni tylko zmierzyli mnie wzrokiem.
- a no tak - westchnął nadal trzymając mi nóż pod gardłem - Danielle nie będzie zadowolona jak jej to powiem.
- ona żyje ?! - krzyknął Liam
- tak i ma się dobrze - oznajmił porywacz.
- kim ty właściwie jesteś ?! - wrzasnęła Darcy
- osobą , którą będziecie błagać o śmierć - burknął
- co mamy zrobić aby przeżyć ? - odezwałam się
- nic już nie da się zrobić , wys ..... - nagle umilkł i padł na ziemię. Szybko wyrwałam mu nóż i podbiegłam to przyjaciół. Zobaczyłam wtedy , że Alpacino go zaatakował.
- zabierz go , albo go zastrzelę ! - rozkazał szarpiąc się z psem , który poszarpał mu nieco rękę. Szybko zawołaliśmy go do siebie. Mściciel wstał otrzepał się i wyszedł. Myślę , że wcale nie miał broni , ale woleliśmy nie ryzykować.
- wszystko dobrze ?! - spytali się jednocześnie
- tak , ale nie zmieniajcie tematu ! - krzyknęłam. Nagle zadzwonił dzwonek. Zeszłam szybko po schodach i otworzyłam drzwi. Stała w nich wysoka dziewczyna , o czarnych włosach i zgrabnej figurze.
- a ty to kto ?! - spytałam rozzłoszczona
- przyszłam do Johnn'ego i Zayn'a , mam tu mieszkać - oznajmiła
- co ?! - zdziwiłam się - nie możliwe ...
- to może do nich zadzwoń , bo jak widać nie ma ich w domu .... - zaproponowała
- nie ma takiej potrzeby - stwierdziłam - a dlaczego przyszłaś o tak późnej porze ?
- przeszkodziłam w czymś ? - spytała patrząc na mnie krzywo.
- w spaniu na przykład ? - burknęłam
- po twoich odpowiedziach można wywnioskować , że jesteś podekscytowana . Na pewno nie zmęczona ....
- może ...
- więc nie przeszkodziłam ci w spaniu - dokończyła
- może - powtórzyłam
- no to pozwolisz , że wejdę - odezwała się pchając swoją walizkę do środka
- Ale ... - chciałam zaprotestować , ale Darcy , która słyszała całą tę rozmowę przerwała mi.
- rozgość się - zaczęła ruda
- dziękuję - odpowiedziała brunetka i podała jej rękę - Adrianna de Lowe ...
- Darcy Cook - przedstawiła się - a to Liam - wskazała na chłopaka.
- miło mi - przyznała nowa - a ty to kto ? - zwróciła się do mnie żałosnym tonem.
- Perrrie Edwards - odpowiedziałam.
- możesz zamieszkać w moim pokoju - zaproponowała Darcy
- co ?! - oburzyłam się - w ogóle jej nie znamy , a wy od tak ją przyjmujecie ? A co jeśli przysłał ją Mści ...- i tu ugryzłam się w język. Ona jeszcze nic o nim nie wiedziała. ,,Ponoć''. Wszyscy spojrzeli się na mnie . Nawet ona.
- mniejsza o to - stwierdził Liam - to ty się rozgość , a my spróbujemy dotrzeć do chłopaków - postanowił.
- Ej , twój wujek pracuje w policji - zwróciłam się do rudej.
- on pracuje w FBI ma o wiele ważniejsze rzeczy do roboty , niż wyciąganie ich z więzienia - odpowiedziała.
- no to nie wiem , trzeba czekać 48 godzin - westchnęłam
- co oni w ogóle tam robią ? - zastanawiał się Payne
- widzę , że prowadzicie ciekawe życie - przyznała Adrianna
- nie z własnej woli - podkreśliłam. Potem tylko zastanawialiśmy się co oni takiego zrobili , że teraz siedzą. Opcji było wiele :P
Dziś taki króciutki :D czekam na komentarze. Jak myślicie , Adrianna i Perrie się polubią ? :P
niedziela, 12 maja 2013
Rozdział 8
On miał mi coś odpowiedzieć , ale nagle przyszedł mu SMS. ,, Im więcej osób w to wmieszacie , tym więcej krwi będziecie pić ! - Mściciel. Ps poznałem już waszą przyjaciółeczkę i wymodelowałem jej twarzyczkę''. Wszystko to Zayn czytał na głos , ale nagle upuścił telefon przerażony. Ja szybko go podniosłem. Ujrzałem w nim Elizabeth , w takim stanie :
* Darcy
Około drugiej w nocy obudziłam się , bo miałam zły sen. Zachciało mi się pić , więc poszłam po lampkę wina. Usiadłam sobie na sofie i w ciemnościach delektowałam się jego pysznym smakiem. Zaczęłam poważnie myśleć nad moim życiem. Głównie chodziło tu o Liam'a. Danielle jest moją przyjaciółką , ale mimo to cieszę się , że jej z nami nie ma. Wreszcie będę mogła powiedzieć co czuje do niego , chociaż i tak pewnie się nie odważę. Z resztą , po co mam to robić ? Przecież on wie , że od czasu naszego zerwania i tej całej akcji z ciążą , moje uczucia się nie zmieniły. Szkoda tylko , że jego tak. Ale trzeba było się z tym pogodzić. Raz na zawsze. Po tym jak moja głowa była już pełna takich myśli , weszłam na górę i delikatnie otworzyłam drzwi do jego pokoju. Patrząc na niego przypomniałam sobie , że dokładnie tak samo jeszcze kiedyś leżał obok mnie. Dalej przeszłam do pokoju Perrie. Spała tak niewinnie. Pewnie śniło jej się coś miłego. Po chwili doszłam do pokoju Zayn'a i Johnn'ego. Przeraziłam się gdy zobaczyłam , że ich nie ma. Moje ręce zadrżały , a lampka wina wyślizgnęła mi się z rąk. Nagle rozprysła się na kilkadziesiąt kawałków , ale nie z powodu zetknięcia się z ziemią. Gdy spadała , ktoś w nią strzelił. Odwróciłam wzrok w kierunku huku i spostrzegłam postać stojącą na końcu korytarza. Chciałam szybko uciec , ale poślizgnęłam się na rozlanym winie i przewróciłam. To był dość nie fortunny upadek , ponieważ dwa wielkie kawałki szkła wbiły mi się w bok. Wydałam krzyk na cały dom. Wracając do tej postaci , to był Mściciel. Powoli zaczął się do mnie zbliżać. W jednej ręce trzymał butelkę wina , a w drugiej wypełnioną nim lampkę. Moje ciało całe było przeszyte w bólu , więc nie mogąc wstać zaczęłam się czołgać z płaczem. Koleś był z tyłu dlatego go nie widziałam. Kiedy ponownie próbowałam wstać poczułam mocne kopnięcie w brzuch , który mnie powalił już ostatecznie. Napastnik kucnął przy mnie i obrócił na plecy. Próbowałam dostrzec jego twarz , ale miał jak zwykle kaptur i było ciemno.
- chcesz wina ? bardzo dobre ... - oznajmił unosząc mnie za ramię. Byłam przerażona.
- zostaw mnie - wrzasnęłam.
- ojej , widzę że się skaleczyłaś - odrzekł patrząc na wystające z mojego ciała szkła - pozwolisz , że wyjmę - dokończył i szarpnął za nie niemiłosiernie. Nie byłam w stanie się sprzeciwić , mogłam jedynie się zwijać z bólu. - a wracając do wina , to jak chcesz ?
- nie - odpowiedziałam ze łzami. Pragnęłam już tylko uciec ,przestać czuć ten niewyobrażalny ból.
- nie , to nie - westchnął , po czym wstał i zaczął wylewać go na moją ranę. To było najgorsze. Moja krew aż buzowała w zetknięciu z alkoholem.
- zostaw ją ! - usłyszałam. To był Liam , trzymający się poręczy schodów. Jego noga była jeszcze w niezbyt ciekawym stanie , dlatego nie mógł dobrze chodzić.
- zostawię , bo z przyjemnością wezmę się za ciebie - odpowiedział. Nie mogłam do tego dopuścić. Liam , nie miał szans go pokonać. Jednak ten cham podszedł do niego i popchnął go bezlitośnie w stronę schodów. Zaczęłam krzyczeć , ale nagle dostrzegłam , że on wcale nie zamierzał spaść tylko pociągnął zamaskowanego za długi płaszcz tak , że tamten sturlał się ze schodów. Chory podskoczył na jednej nodze do mnie i ułożył mi głowę na swoich kolanach.
- Darcy nic ci nie jest ? - spytał zapłakany
- boli mnie - szepnęłam wyczerpana
- to się zaraz skończy , obiecuje - wyrzucił z siebie przytulając mnie. Nie wiem co mi odbiło , ale go pocałowałam. Po prostu. Wcale nie myślałam o tym , że kocha Danielle i o ich jeszcze nienarodzonym dziecku. Poczułam , że chce odwzajemnić pocałunek , ale dostrzegliśmy Perrie i przestaliśmy. Blondynka była najlepszą przyjaciółką ciężarnej i pewnie była wściekła na nas , że mogliśmy zrobić jej takie coś. Liam jako przyszły ojciec , nie powinien mnie całować , a ja jako jej koleżanka.
- co wy robicie ?! - krzyknęła. Chciałam coś wybełkotać , ale nie zdążyłam. Za schodów przy których stała dziewczyna wyskoczył Mściciel i podłożył jej nóż pod gardło.
- na kolana , jędzo - rozkazał. Perrie posłusznie klęknęła. Nagle zadzwonił jej telefon....
*Zayn
To zdjęcie było okropne. Nawet nie wyobrażałem sobie co ta dziewczyna musiała przejść. A Johnny ? Był wściekły. Szybko odpalił samochód i ruszył w stronę jej domu.
- co chcesz zrobić ? ! - krzyknąłem
- zabić go , niech cierpi tak jak ona - wyrzucił z siebie
- posłuchaj , nie możemy podejmować pochopnych decyzji ! - próbowałem go opanować.
- mam to gdzieś ! - wrzasnął przyśpieszając samochód.
- musimy się zastanowić , gdzie on teraz jest ! - przekonywałem.
- u niej - odpowiedział przez zęby. Nagle usłyszeliśmy głośny sygnał. To była policja.
- świetnie , zadowolony ? Jeszcze nas wsadzą ! - dramatyzowałem
- ogarnij się - nakazał. W szybie pojawiła się piękna rudowłosa policjantka.
- dzień dobry panowie - zaczęła
- dzień dobry - rzuciliśmy jednocześnie
- a gdzie się tak spieszymy ? - spytała
- do domu , naszej koleżance coś się stało - odpowiedziałem
- będzie spory mandat - uświadomiła
- dobrze , zapłacimy tylko szybko - niecierpliwił się Johnny
- świetnie , ale jeszcze będzie trzeba dmuchnąć w alkomat - zwróciła się uprzejmie.
- nie ma ... - zaczął mój przyjaciel , po czym spojrzał na mnie przerażony. Całkowicie zapomnieliśmy , że jesteśmy po alkoholu.
- problemu ? - dokończyła
- yhhh .... wie pani , normalnie nigdy się to nam nie zdarza , ale..... - próbowałem wyjaśnić
- Conor , przynieś go , panowie będą dmuchać - zwróciła się do drugiego policjanta. Było ich tam czworo. Wysiedliśmy z samochodu i obmyślaliśmy jakiś plan ratunku.
- co robimy ? - szepnąłem mu do ucha.
- na trzy cztery uciekamy - odrzekł.
- co ?! oszalałeś ?! - nie mogłem uwierzyć własnym uszom.
- trzeba będzie poświęcić Mary - westchnął
- kogo ? - zdziwiłem się
- trzy ... - zaczął odliczanie - dwa .... jeden ... - krzyknął i zaczęliśmy biegnąć ile sił w nogach przez las. Za nim pobiegł jakiś goryl , a za mną ta ruda.
- Szybko ! Spierniczamy ! - wrzasnął z taką zawziętością , że do dziś się z tego śmieje. Przyśpieszyliśmy , ale nie wyszło to Johnn'emu na dobre bo potknął się o konar drzewa i wpadł twarzą w liście. To dałoby się jakoś przeżyć , ale niestety ten słoń , który go gonił także potknął się o ten konar i wylądował na moim przyjacielu miażdżąc mu przy tym chyba wszystkie kości. Chciałem go jakimś cudem wyciągnąć spod tej kupy mięsa , ale policjantka była szybka i musiałem uciekać. W końcu dobiegłem do urwiska. Nie było grogi ucieczki. Musiałem przeciwstawić się tej kobiecie , a potem zawrócić. Na szczęście nie miała broni. Postanowiłem lekko ją powalić i umknąć. Niestety finał był inny niż się spodziewałem. Kiedy tylko wystawiłem do niej rękę , złapała mnie za nią kopnęła z całej siły w czułe miejsce , brzuch , klatkę piersiową , a potem nos. Nigdy nie widziałem tak zręcznie powalającej dziewczyny. Nie byłem w stanie się nawet odezwać. Jakiekolwiek myślenie powróciło dopiero wtedy gdy leżałem twarzą na samochodzie Johnn'ego , a on obok mnie. Bez wyrzutów sumienia mogę powiedzieć , że wyglądał strasznie. W jego włosach było pełno liści , a twarz zmasakrowana pod ciężarem tamtego policjanta.
- co ty z dziesiątego piętra spadłeś ? - spytał wytrzeszczając na mnie oczy
- ty chyba siebie nie widziałeś - westchnąłem. Policja zabrała nas w radiowozie na komisariat. Byliśmy tak poobijani , że już nawet nie myśleliśmy o biednej Elizabeth.
- a co się stanie z Mary ? - otrząsnął się brunet
- kto to jest do jasnej cholery Mary ? - krzyknąłem
- ciszej tam ! - wrzasnęła ruda.
- mój samochód - westchnął
- nazwałeś samochód Mary ?! - załamałem się
- wy nazwaliście psa Alpacino , więc może nie komentuj - syknął. Po dojechaniu na miejsce wsadzili nas do celi.
- świetnie , ty i te twoje pomysły ! - wyrzuciłem
- o co ci chodzi ? - oburzył się chodząc po celi
- co ci odbiło z tym żeby uciekać !? - wrzasnąłem
- nie narzekaj , to nie ty byłeś zgnieciony przez ogromną niebieską kulkę ! - odpowiedział
- może i nie , ale tamta dziewczyna skopała mnie jak kangur .... - oburzyłem się.
- zaraz , mamy prawo do jednego telefonu - oznajmił - dajcie nam telefon !
- dobrze , ale tylko raz - syknęła policjantka podając mu komórkę. Od razu wykręcił numer Perrie.
- Weź na głośnik - rozkazałem. Słychać było już sygnał. Ktoś odebrał.
- Perrie , jesteśmy na komisariacie ! - oznajmiłem
- Perrie jest zajęta , przekazać coś ? - usłyszeliśmy ochrypły głos.
- ty chamie , nie waż się jej tknąć ! - wybuchnął Black - zapłacisz za to co zrobiłeś Elizabeth !
- a gdzie wy jesteście ? czekamy na was .. - kontynuował Mściciel.
- jesteśmy chwilowo zajęci - odpowiedziałem mierząc złośliwie wzrokiem chłopaka z gałęziami w głowie.
- szkoda ... możecie się już z przyjaciółmi nie zobaczyć , ale cóż pech ! - zakpił z nas i rozłączył się.
I jak ? Trochę się nasi bohaterowie poobijali , ale to nic :) Piszcie jak wam się podobało :D Jak myślicie , Mściciel kogoś zabije , czy może zostawi ich sobie na później ?
* Darcy
Około drugiej w nocy obudziłam się , bo miałam zły sen. Zachciało mi się pić , więc poszłam po lampkę wina. Usiadłam sobie na sofie i w ciemnościach delektowałam się jego pysznym smakiem. Zaczęłam poważnie myśleć nad moim życiem. Głównie chodziło tu o Liam'a. Danielle jest moją przyjaciółką , ale mimo to cieszę się , że jej z nami nie ma. Wreszcie będę mogła powiedzieć co czuje do niego , chociaż i tak pewnie się nie odważę. Z resztą , po co mam to robić ? Przecież on wie , że od czasu naszego zerwania i tej całej akcji z ciążą , moje uczucia się nie zmieniły. Szkoda tylko , że jego tak. Ale trzeba było się z tym pogodzić. Raz na zawsze. Po tym jak moja głowa była już pełna takich myśli , weszłam na górę i delikatnie otworzyłam drzwi do jego pokoju. Patrząc na niego przypomniałam sobie , że dokładnie tak samo jeszcze kiedyś leżał obok mnie. Dalej przeszłam do pokoju Perrie. Spała tak niewinnie. Pewnie śniło jej się coś miłego. Po chwili doszłam do pokoju Zayn'a i Johnn'ego. Przeraziłam się gdy zobaczyłam , że ich nie ma. Moje ręce zadrżały , a lampka wina wyślizgnęła mi się z rąk. Nagle rozprysła się na kilkadziesiąt kawałków , ale nie z powodu zetknięcia się z ziemią. Gdy spadała , ktoś w nią strzelił. Odwróciłam wzrok w kierunku huku i spostrzegłam postać stojącą na końcu korytarza. Chciałam szybko uciec , ale poślizgnęłam się na rozlanym winie i przewróciłam. To był dość nie fortunny upadek , ponieważ dwa wielkie kawałki szkła wbiły mi się w bok. Wydałam krzyk na cały dom. Wracając do tej postaci , to był Mściciel. Powoli zaczął się do mnie zbliżać. W jednej ręce trzymał butelkę wina , a w drugiej wypełnioną nim lampkę. Moje ciało całe było przeszyte w bólu , więc nie mogąc wstać zaczęłam się czołgać z płaczem. Koleś był z tyłu dlatego go nie widziałam. Kiedy ponownie próbowałam wstać poczułam mocne kopnięcie w brzuch , który mnie powalił już ostatecznie. Napastnik kucnął przy mnie i obrócił na plecy. Próbowałam dostrzec jego twarz , ale miał jak zwykle kaptur i było ciemno.
- chcesz wina ? bardzo dobre ... - oznajmił unosząc mnie za ramię. Byłam przerażona.
- zostaw mnie - wrzasnęłam.
- ojej , widzę że się skaleczyłaś - odrzekł patrząc na wystające z mojego ciała szkła - pozwolisz , że wyjmę - dokończył i szarpnął za nie niemiłosiernie. Nie byłam w stanie się sprzeciwić , mogłam jedynie się zwijać z bólu. - a wracając do wina , to jak chcesz ?
- nie - odpowiedziałam ze łzami. Pragnęłam już tylko uciec ,przestać czuć ten niewyobrażalny ból.
- nie , to nie - westchnął , po czym wstał i zaczął wylewać go na moją ranę. To było najgorsze. Moja krew aż buzowała w zetknięciu z alkoholem.
- zostaw ją ! - usłyszałam. To był Liam , trzymający się poręczy schodów. Jego noga była jeszcze w niezbyt ciekawym stanie , dlatego nie mógł dobrze chodzić.
- zostawię , bo z przyjemnością wezmę się za ciebie - odpowiedział. Nie mogłam do tego dopuścić. Liam , nie miał szans go pokonać. Jednak ten cham podszedł do niego i popchnął go bezlitośnie w stronę schodów. Zaczęłam krzyczeć , ale nagle dostrzegłam , że on wcale nie zamierzał spaść tylko pociągnął zamaskowanego za długi płaszcz tak , że tamten sturlał się ze schodów. Chory podskoczył na jednej nodze do mnie i ułożył mi głowę na swoich kolanach.
- Darcy nic ci nie jest ? - spytał zapłakany
- boli mnie - szepnęłam wyczerpana
- to się zaraz skończy , obiecuje - wyrzucił z siebie przytulając mnie. Nie wiem co mi odbiło , ale go pocałowałam. Po prostu. Wcale nie myślałam o tym , że kocha Danielle i o ich jeszcze nienarodzonym dziecku. Poczułam , że chce odwzajemnić pocałunek , ale dostrzegliśmy Perrie i przestaliśmy. Blondynka była najlepszą przyjaciółką ciężarnej i pewnie była wściekła na nas , że mogliśmy zrobić jej takie coś. Liam jako przyszły ojciec , nie powinien mnie całować , a ja jako jej koleżanka.
- co wy robicie ?! - krzyknęła. Chciałam coś wybełkotać , ale nie zdążyłam. Za schodów przy których stała dziewczyna wyskoczył Mściciel i podłożył jej nóż pod gardło.
- na kolana , jędzo - rozkazał. Perrie posłusznie klęknęła. Nagle zadzwonił jej telefon....
*Zayn
To zdjęcie było okropne. Nawet nie wyobrażałem sobie co ta dziewczyna musiała przejść. A Johnny ? Był wściekły. Szybko odpalił samochód i ruszył w stronę jej domu.
- co chcesz zrobić ? ! - krzyknąłem
- zabić go , niech cierpi tak jak ona - wyrzucił z siebie
- posłuchaj , nie możemy podejmować pochopnych decyzji ! - próbowałem go opanować.
- mam to gdzieś ! - wrzasnął przyśpieszając samochód.
- musimy się zastanowić , gdzie on teraz jest ! - przekonywałem.
- u niej - odpowiedział przez zęby. Nagle usłyszeliśmy głośny sygnał. To była policja.
- świetnie , zadowolony ? Jeszcze nas wsadzą ! - dramatyzowałem
- ogarnij się - nakazał. W szybie pojawiła się piękna rudowłosa policjantka.
- dzień dobry panowie - zaczęła
- dzień dobry - rzuciliśmy jednocześnie
- a gdzie się tak spieszymy ? - spytała
- do domu , naszej koleżance coś się stało - odpowiedziałem
- będzie spory mandat - uświadomiła
- dobrze , zapłacimy tylko szybko - niecierpliwił się Johnny
- świetnie , ale jeszcze będzie trzeba dmuchnąć w alkomat - zwróciła się uprzejmie.
- nie ma ... - zaczął mój przyjaciel , po czym spojrzał na mnie przerażony. Całkowicie zapomnieliśmy , że jesteśmy po alkoholu.
- problemu ? - dokończyła
- yhhh .... wie pani , normalnie nigdy się to nam nie zdarza , ale..... - próbowałem wyjaśnić
- Conor , przynieś go , panowie będą dmuchać - zwróciła się do drugiego policjanta. Było ich tam czworo. Wysiedliśmy z samochodu i obmyślaliśmy jakiś plan ratunku.
- co robimy ? - szepnąłem mu do ucha.
- na trzy cztery uciekamy - odrzekł.
- co ?! oszalałeś ?! - nie mogłem uwierzyć własnym uszom.
- trzeba będzie poświęcić Mary - westchnął
- kogo ? - zdziwiłem się
- trzy ... - zaczął odliczanie - dwa .... jeden ... - krzyknął i zaczęliśmy biegnąć ile sił w nogach przez las. Za nim pobiegł jakiś goryl , a za mną ta ruda.
- Szybko ! Spierniczamy ! - wrzasnął z taką zawziętością , że do dziś się z tego śmieje. Przyśpieszyliśmy , ale nie wyszło to Johnn'emu na dobre bo potknął się o konar drzewa i wpadł twarzą w liście. To dałoby się jakoś przeżyć , ale niestety ten słoń , który go gonił także potknął się o ten konar i wylądował na moim przyjacielu miażdżąc mu przy tym chyba wszystkie kości. Chciałem go jakimś cudem wyciągnąć spod tej kupy mięsa , ale policjantka była szybka i musiałem uciekać. W końcu dobiegłem do urwiska. Nie było grogi ucieczki. Musiałem przeciwstawić się tej kobiecie , a potem zawrócić. Na szczęście nie miała broni. Postanowiłem lekko ją powalić i umknąć. Niestety finał był inny niż się spodziewałem. Kiedy tylko wystawiłem do niej rękę , złapała mnie za nią kopnęła z całej siły w czułe miejsce , brzuch , klatkę piersiową , a potem nos. Nigdy nie widziałem tak zręcznie powalającej dziewczyny. Nie byłem w stanie się nawet odezwać. Jakiekolwiek myślenie powróciło dopiero wtedy gdy leżałem twarzą na samochodzie Johnn'ego , a on obok mnie. Bez wyrzutów sumienia mogę powiedzieć , że wyglądał strasznie. W jego włosach było pełno liści , a twarz zmasakrowana pod ciężarem tamtego policjanta.
- co ty z dziesiątego piętra spadłeś ? - spytał wytrzeszczając na mnie oczy
- ty chyba siebie nie widziałeś - westchnąłem. Policja zabrała nas w radiowozie na komisariat. Byliśmy tak poobijani , że już nawet nie myśleliśmy o biednej Elizabeth.
- a co się stanie z Mary ? - otrząsnął się brunet
- kto to jest do jasnej cholery Mary ? - krzyknąłem
- ciszej tam ! - wrzasnęła ruda.
- mój samochód - westchnął
- nazwałeś samochód Mary ?! - załamałem się
- wy nazwaliście psa Alpacino , więc może nie komentuj - syknął. Po dojechaniu na miejsce wsadzili nas do celi.
- świetnie , ty i te twoje pomysły ! - wyrzuciłem
- o co ci chodzi ? - oburzył się chodząc po celi
- co ci odbiło z tym żeby uciekać !? - wrzasnąłem
- nie narzekaj , to nie ty byłeś zgnieciony przez ogromną niebieską kulkę ! - odpowiedział
- może i nie , ale tamta dziewczyna skopała mnie jak kangur .... - oburzyłem się.
- zaraz , mamy prawo do jednego telefonu - oznajmił - dajcie nam telefon !
- dobrze , ale tylko raz - syknęła policjantka podając mu komórkę. Od razu wykręcił numer Perrie.
- Weź na głośnik - rozkazałem. Słychać było już sygnał. Ktoś odebrał.
- Perrie , jesteśmy na komisariacie ! - oznajmiłem
- Perrie jest zajęta , przekazać coś ? - usłyszeliśmy ochrypły głos.
- ty chamie , nie waż się jej tknąć ! - wybuchnął Black - zapłacisz za to co zrobiłeś Elizabeth !
- a gdzie wy jesteście ? czekamy na was .. - kontynuował Mściciel.
- jesteśmy chwilowo zajęci - odpowiedziałem mierząc złośliwie wzrokiem chłopaka z gałęziami w głowie.
- szkoda ... możecie się już z przyjaciółmi nie zobaczyć , ale cóż pech ! - zakpił z nas i rozłączył się.
I jak ? Trochę się nasi bohaterowie poobijali , ale to nic :) Piszcie jak wam się podobało :D Jak myślicie , Mściciel kogoś zabije , czy może zostawi ich sobie na później ?
czwartek, 2 maja 2013
Rozdział 7
- wiesz , nawet w obliczu śmierci jestem szczęśliwszy niż przedtem gdy cię nie było - przyznał
- bo wcześniej się baliśmy , teraz już mniej . Ten koleś sprawia , że powoli poznajemy czym dla niego była śmierć.
* Zayn
Tego dnia wszyscy wstaliśmy wcześniej. Obmyślaliśmy co powiedzieć Elizabeth , jak jej wszystko wyjaśnić. To był gruby orzech do zgryzienia , szczególnie dla Johnn'ego. Nie wiem , jakbym ja się zachował na jego miejscu. Postanowiliśmy , że pojedziemy tylko we dwójkę. Kiedy mieliśmy już wyjeżdżać zatrzymała nas jeszcze Perrie.
- chłopcy - zaczęła - tylko bądźcie dla niej delikatni i nie naciskajcie
- dobrze - odpowiedział Johnny po czym wyszliśmy i wsiedliśmy do jego samochodu.
Po godzinie byliśmy już na miejscu. Mieliśmy małe kłopoty z trafieniem , ale to tylko dlatego , że Johnny nie jechał tam gdzie mu mówiłem. Kiedy wysiedliśmy zobaczyliśmy mały , ale bardzo przytulny domek. Zapukaliśmy. Otworzyła nam śliczna brunetka. Co więcej nie miała ani jednej blizny na twarzy. Była słodka i wydawała się być miła. Kiedy się już na nią napatrzyłem , spojrzałem na mojego przyjaciela. Widać było , że mu ulżyło na jej widok. Spodziewał się pokaleczonej i nieszczęśliwej desperatki , a tu takie miłe zaskoczenie. Wzruszył się. Po tylu latach milczenia mógł z nią nareszcie porozmawiać. Jednak ta ulga nie trwała zbyt długo.
- Elizabeth - odezwał się. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- jest. Zaraz ją zawołam - oznajmiła. W tym momencie wszystko znów runęło. A więc to nie ona. A już wydawało to się takie proste , a teraz znów się pokomplikowało. Dziewczyna zniknęła z naszych oczu. Moment sobie poczekaliśmy , aż nagle usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach. Tym razem to była ona. Ubrana była w czarną podkoszulkę i tradycyjne jeansy. Włosy spięła grzecznie w koka pozostawiając na głowie prosty przedziałek. Miała krystalicznie niebieskie oczy , bladą twarz na której widniały drobne piegi i niestety blizny. Jedna rozciągała się od nosa go polika , druga wywodziła się z obydwu kącików ust , a trzecia przebijała całą szczupłą szyję dziewczyny. Stanęła przed nami , a jej wzrok od razu padł na mnie. Chyba mnie poznała. Potem spojrzała się badawczo na Johnn'ego. Jego też chyba poznała , ale wiedząc kim ja jestem pewnie wykluczyła opcję , że Johnny mógłby ze mną przyjść.
- cześć - odezwał się
- dzień dobry - odpowiedziała - znamy się ?
- nie - oznajmił - to znaczy tak , ale nie do końca .....
- nie rozumiem - powiedziała
- kiedyś się znaliśmy - oznajmiłem
- a dlaczego teraz już się nie znamy ? - spytała zdziwiona
- przez zaistniałe okoliczności - wyjaśniłem
- jakie okoliczności ? - nie przestawała pytać
- trudno określić - przyznał Black
- może wejdą panowie ? - zaproponowała pokazując na swój skromny salonik
- chętnie - odpowiedziałem. Kiedy zrobiła nam herbatę i przyniosła ciasteczka zaczęliśmy rozmawiać.
- a więc co panów do mnie sprowadza ? - wróciła do tematu.
- może się przedstawimy - zacząłem - jestem Zayn Malik
- hm ...... nadal mi to nic nie mówi - rzekła. No tak , przecież ona nie znała mnie z imienia i nazwiska.
- to jest Johnny - wskazałem na bruneta
- Johnny ?! - podskoczyła . Jednak się tego nieco spodziewała.
- Johnny Black - uzupełnił mój przyjaciel.
- Black ? - westchnęła sama do siebie. W jej głosie było widać zawód. Zdziwiłem się. Na początku myślałem , że nie pamięta jego nazwiska , ale potem skojarzyłem , że on wtedy jeszcze miał nazwisko po ojcu , czyli Moore.
- wcześniej jednak nazywał się Moore - niemal krzyknąłem . W jej oczach pojawił się błysk. W jego z resztą też. Wyglądali jak rodzeństwo spotykające się po latach.
- a więc to naprawdę ty ? - spytała
- tak - szepnął , po czym podszedł do niej i zwyczajnie ją przytulił. To było wzruszające.
- dlaczego odezwałeś się dopiero teraz ? - spytała ze łzami.
- bałem się , uważałem że nie powinienem - przyznał
- co ty mówisz , każdego dnia o tobie myślałam - oznajmiła - a teraz stoisz tu przede mną.
- przepraszam - powiedział z ogromnym żalem i pokorą. Nagle dotknął jej twarzy i zaczął po niej sunąć rękoma dotykając blizn.
- wiedz , że gdyby dane mi było wybierać , sam wziąłbym na siebie to brzemię. - oświadczył z bólem.
- nie mów tak - przerwała mu. Widać było , że nie chciał słuchać tych rzeczy.
- tęskniłem - uśmiechnął się.
- ja też i to bardzo - odwzajemniła uśmiech. - ale nadal nie rozumiem co was do mnie sprowadza i kim jest twój kolega. - spojrzała się na mnie.
- to jest ..... - przerwał nagle. Co miał powiedzieć ? Chłopak , który zabił naszego przyjaciela ? Co więcej przyszedł do ciebie błagać o pomoc ? To było żałosne.
- jestem winien nieszczęścia jakie was spotkało - odezwałem się. Jej mina znacznie spoważniała. - To ja popchnąłem Dean'a na tą szybę i to wszystko moja sprawka
- po co tu przyszedłeś ?! - krzyknęła
- przeprosić - odpowiedziałem - i samolubnie prosić i pomoc , której niezbędnie potrzebuję.
- Johnny , skąd go znasz ?! - spytała
- jest moim przyjacielem - powiedział
- wybaczyłeś mu ? - odezwała się srogim głosem
- tak - westchnął
- naprawdę ? - nie mogła w to uwierzyć.
- tak - powtórzył. Ona stanęła i zaczęła się nad czymś zastanawiać. Po chwili odezwała się.
- skoro ty mu darowałeś , to ja też - zdecydowała. Bardzo się zdziwiłem , że tak łatwo poszło , ale to jedynie dzięki Johnn'emu.
- dziękuję ! - krzyknąłem - odwdzięczę ci się , zobaczysz !
- a reszta też z wami jest ? - odparła
- zostali w domu - oznajmiłem. Dziewczyna usiadła koło nas i spojrzała.
- mówiłeś Zayn , że przyszedłeś prosić mnie o pomoc , o co chodzi ? - spytała
- ja i moi przyjaciele , którzy byli na ty balu dziesięć lat temu , jesteśmy prześladowani przez kogoś.- wyjaśniłem
- jak to ? - zdziwiła się
- wysyła nam SMS-y z pogróżkami i mówi , że zapłacimy mu za to , że go zabiliśmy tamtego wieczora - kontynuowałem
- pokaż mi te wiadomości - rozkazała
- nie mogę , one się nie zapisują - oznajmiłem
- przecież to jedyny dowód !
- właśnie dlatego się nie zapisują - odezwał się Black - ma nie być dowodów.
- wszystko dało się znieść , ale on porwał naszą przyjaciółkę , musimy ją uratować ! - krzyknłem
- to straszne - przyznała - niestety nie potrafię wam pomóc .....
- chcemy jedynie , abyś powiedziała nam swoje przypuszczenia , kim on może być - westchnął brunet
- nie mam pojęcia .... - załamała się
- na pewno ? - naciskałem
- nie .... - przerwała - chociaż , mam taki jeden typ
- jaki ? - zerwaliśmy się obydwoje
- kiedyś dowiedziałam się od ojca - zaczęła - choć to było bardzo dawno , że ojciec Dean'a jest przestępcą i to nie byle jakim. To światowej sławy gangster.
- gangster ? - powtórzyłem z niedowierzaniem.
- no , może trochę przesadziłam , ale czysty to on na pewno nie jest - przyznała
- ale dlaczego miałby się odezwać dopiero teraz ? - zastanawiał się Johnny
- nie wiem , może siedział w więzieniu - pomyślała Elizabeth
- być może .......
Rozmawialiśmy tak jeszcze długo. Chcieliśmy zaprosić Eliz do nas , ale odmówiła. To zrozumiałe. Musiała sobie wszystko poukładać i przeanalizować. Kiedy wróciliśmy już do domu wszyscy czekali na nas w salonie.
*Johnny
Weszliśmy do środka i od razu zauważyliśmy , że coś jest nie tak.
- co jest ? - spytałem
- siadajcie - powiedziała Perrie
- coś nie tak ? - zdziwił się Zayn
- wszystko - burknął Liam. Byłem ciekaw co znowu mu nie pasowało.
- jak tam u Elizabeth ? - zaciekawiła się Darcy
- dobrze , bardzo mile nas przyjęła i bardzo pomogła - wyjaśnił Malik
- to znaczy ? - czekała na dalsze rozwinięcie blondynka
- powiedziała , że to może być ojciec Dean'a , który nie ma zbyt czystej przeszłości. - oznajmiłem - ale wy chyba chcecie nam coś powiedzieć
- tak .... - zaczęła kuzynka Mulata - widzisz, Danielle już długo nie ma , dom jest sześcioosobowy i nie ma kto za nią opłacać czynszu ...
- co związku z tym ? - oburzyłem się
- musimy znaleźć innego współlokatora - rzuciła pośpiesznie , bojąc się mojej reakcji
- co ?! - krzyknąłem - chcecie przestać jej szukać ? odpuścić sobie ? zastąpić- ją kimś innym ? - krzyczałem
- to samo jej mówiłem ! - poparł mnie Liam. To była jedyna kwestia w jakiej się zgadzaliśmy.
- nie chodzi o to ! - burknęła - nie mamy za co opłacać domu , skąd wytrzaśniemy te pieniądze ?
- z dupy ! coś wymyślimy ........ - nie mogłem się opanować.
- Johnny spokojnie ... - ogarniał mnie Zayn - to nie jest zły pomysł , jeśli znajdziemy Danielle nie zabraknie jej miejsca ...
- naprawdę Malik ? - zaśmiał się szyderczo Liam - a wiesz kto się w takim raie do nas wprowadzi ?
- kto ? - zdziwił się Mulat
- Harry Styles - oznajmił leżąc jeszcze z chorą nogą. Malik jedynie otworzył szeroko buzię i oczy.
- nigdy się na to nie zgodzę ! - wrzasnął
- Zayn , on nie ma gdzie iśc , zostaliśmy mu tylko my albo znajomi w Miami - próbowała wzbudzić w nim litość jego kuzynka
- mam to w dupie ! niech spierdziela do tego Miami i mi się nie pokazuje - wściekł się
- eeem , przepraszam ale kto to jest pan Styles ? - spytałem
- największy cham jakiego można spotkać - odpowiedział mi Mulat.
- przestań - przerwała mu Darcy - jest spoko , to nasz dawny znajomy
- mniejsza o to , on tu nie zamieszka i już ! - sprzeciwił się.
- a więc wykombinuj skądś pieniądze - rozkazała Perrie
- i wykombinuję - odpowiedział dumnie. Bałem się co on tam znowu wymyślił. Moje obawy były niestety słuszne. Gdy wszyscy poszli już spać , a ja się wykąpałem , Zayn wparował do pokoju trzymając dwa garnitury. Jeden czarny z białą koszulą i muszką , a drugi ciemno granatowy z białą koszulą i także z muszką.
- co to jest ? - spytałem
- nasze wdzianka , które włożymy w dzisiejszą noc - onajmił
- to jest moje wdzianko na dzisiejszą noc - odpowiedziałem wskazując na swoją piżamę.
- oj , nie dramatyzuj , nic ci się nie stanie jak raz w życiu nie wyśpisz się - stwierdził
- ale gdzie ty w ogóle chcesz iść ? - zdezorientowałem się
- zarobić pieniądze - wyksztusił
- jak to ? - załamałem się. Od początku wiedziałem , że nie stoi za tym nic mądrego.
- po prostu - westchnął
- w jaki sposób ? - spytałem
- Johnny , umiesz grać w pokera ? - odpowiedział pytaniem na pytanie
- oczywiście , a co ? - Zaraz uświadomiłem sobie o co mu chodzi - chyba nie zamierzasz iść i ....
- zamierzam - przerwał mi - niedaleko stąd jest klub pokerowy i zamierzam ogołocić z gotówki wszystkich obecnych tam dżentelmenów - mówił z przesadnie poważną miną
- po co ci to ? - zdziwiłem się
- po to , żeby gnojek Styles trzymał się z daleka od nas - burknął
- co on ci właściwie zrobił ? - próbowałem coś z niego wyciągnąć.
- wystarczy , że jest ......
- dobra wiesz co ? Pójdę tam z tobą , ale pod jednym warunkiem ... - powiedziałem
- co tylko chcesz - ucieszył się
- ja biorę czarny - zaśmiałem się patrząc na garnitury.
- oczywiście ....
W przeciągu godziny pozbieraliśmy się do kupy , wcisnęliśmy na siebie wdzianka , wymknęliśmy się nieusłyszenie z domu i dojechaliśmy na miejsce. Było tu bardzo żwawo. Pełno mężczyzn ubranych elegancko i kobiet wystrojonych w przepiękne suknie do ziemi. Nawet ucieszyłem się , że tu jesteśmy.
- usiądziemy przy tamtym stoliku - wskazał Zayn. Siedziało przy nim trzech facetów. Jeden stary , drugi młody , a trzeci mniej więcej w wieku 40 lat. Miał ciemne włosy i zarost. Wyglądał na kogoś ważnego i jak się potem okazało , tak właśnie było. Spytałem Malika kto to , a on wyjaśnił mi , że to niemiecki biznesmen i właściciel sporej firmy , sprzedającej sprzęty RTV.
- to Dylan de Lowe - oznajmił mi mulat.
- będziemy z nim grać ? - spytałem
- tak - odpowiedział , po czym pociągnął mnie do stolika.
- dobry wieczór , drodzy panowie , czy mają panowie ochotę na partyjkę pokera ? - zaproponował Zayn. Siedzący tylko zmierzyli nas badawczo wzrokiem , a najstarszy z nich dał nam znak , abyśmy usiedli z nimi. Wtedy zaczęła się gra.
- zbieracie na coś chłopaki ? - spytał niemiec
- na wolność - odpowiedział Malik - od pewnych rzeczy i ludzi
- a mianowicie ? - dopytywał się rozbawiony szarmancką odpowiedzią chłopaka.
- na czynsz , brakuje nam na mieszkanie , a rodzice każą dawać sobie samemu radę .... - wyjaśnił
- to od nich chcesz się uwolnić ? - kontynuował de Lowe
- nie , po prostu jest za mało lokatorów i nie ma kto spłacać czynszu i jeśli nie uzbieramy kasy to wprowadzi się do nas taki gnojek - zwierzył się
- a nie ma nic gorszego niż posiadanie wroga we własnym mieszkaniu - dopowiedziałem zastanawiając się równocześnie nad kartami.
- słusznie - przyznał mi rację biznesmen - ale czasem jak to się mówi należy blisko trzymać przyjaciół , wrogów jeszcze bliżej - zaśmiał się
- czasem faktycznie tak jest - godziłem się. Takie pogawędki trwały dość długo . Najpierw zbankrutował najstarszy z nas , potem Zayn , za nim ten młodszy i w końcu zostaliśmy tylko ja i de Lowe. Mieliśmy mniej więcej tyle samo gotówki. Szykowała się niezwykła walka. Biorąc pod uwagę , że byliśmy po paru głębszych dopisywał nam też humor. Mieli tam świetną whiskey. Niemiec i ja zaczęliśmy pokerową bitwę popijając przy tym Jack Daniels'a i paląc cygara. W końcu w moje ręce trafił się mały poker !. Tylko duży poker , może pokonać małego pokera więc wygraną miałem w kieszeni. Postawiłem wszystko. Ku mojemu zdziwieniu on też. W sumie dla niego takie pieniądze to pikuś więc mógł ryzykować.Nadszedł moment prawdy. Odsłonięcie kart. Niemiec pokazał je i oznajmił dumnie , że ma karetę dam ! To silne karty , ale są niczym w porównaniu z moimi !. Czułem się jak w niebie. Co a satysfakcja.
- dobre karty - przyznałem z pogardą - ale nie zbyt dobre - uśmiechnąłem się i rzuciłem na stół karty. - mały poker - oznajmiłem po czym przełknąłem ostatni łyk whiskey. Zayn tak się ucieszył z wygranej , że zaczął mnie całego ściskać. De Lowe jednak spojrzał na mnie spod oka i uśmiechnął się.
- chłopcze - zaczął - mały poker to karty tego samego koloru , ustawione w tej samej kolejności.
- no przecież wiem - zaśmiałem się nie wiedząc o co mu chodzi.
- bo widzisz , ty masz ósemkę pik , dziewiątkę pik , dziesiątkę pik i jopka tyle tylko że jopka trefl. - oznajmił
- co ?! - wrzasnąłem - to nie możliwe !
- a jednak - odpowiedział
- nie ! - krzyknął Zayn zdesperowany.
- wiecie chłopcy , mam dla was propozycję - odezwał się nagle.
- jaką ? - spytaliśmy przygnębieni.
- uratuje was od tego gnojka , którego nie chcecie pod swoim dachem - oświadczył
- naprawdę ? ale jak ? - dziwiliśmy się
- po prostu , zamiast jego zamieszka z wami moja córka. - wyjaśnił
- pana córka ? - nie dowierzałem . Miał tyle kasy i wysyłał ją do takiej rudery jak nasza.
- tak , wiem że nie dysponujecie w pięciogwiazdkowe warunki , ale to i lepiej - przyznał - ona chce się usamodzielnić , a ja obiecałem jej znaleźć jakieś skromne mieszkanko.
- to świetny pomysł - zgodził się Malik , bez zastanowienia.
- a więc chodźcie przedstawię ją wam. - nakazał. Zaprowadził nas do pięknej , wysokiej dziewczyny o czarnych włosach i szczupłej sylwetce.
- córciu , to będą twoi nowi współlokatorzy - oświadczył jej
- mieszkają z nami jeszcze dwie dziewczyny i chłopak - zaznaczyłem
- o ! to jeszcze lepiej - uśmiechnął się ,,ojciec''. Dziewczyna nie była równie ucieszona jak jej tata.
- cześć , jestem Zayn ! - wyskoczył do niej Malik. Ona tylko przeleciała go mizernym wzrokiem.
- dzień dobry , nazywam się Johnny Black - przedstawiłem się. Ona wystawiła mi tylko rękę , którą ucałowałem. Widocznie jej się to spodobało.
- Adrianna de Lowe - westchnęła ponętnym i dość specyficznym głosem.
- miło mi - podkreśliłem. Malik zmierzył mnie morderczym wzrokiem. Zrobiłem z niego kompletnego durnia.
- mnie także - burknął ze złością na mnie.
- kiedy mam się wprowadzić ? - spytała
- może pani nawet i jutro - rzekł elegancko mulat.
- nie musisz do mnie mówić ,,pani'' - zaśmiała się szyderczo. Znowu mu nie wyszło.
- to , czekamy na ciebie - oznajmiłem . Wyszliśmy z Malikiem i wsiedliśmy do samochodu.
- dzięki , że mnie ośmieszyłeś ! - wybuchnął
- szczerze , to wcale nie musiałem , sam świetnie sobie poradziłeś - zaśmiałem się. On miał mi coś odpowiedzieć , ale nagle przyszedł mu SMS. ,, Im więcej osób w to wmieszacie , tym więcej krwi będziecie pić ! - Mściciel. Ps poznałem już waszą przyjaciółeczkę i wymodelowałem jej twarzyczkę''. Wszystko to Zayn czytał na głos , ale nagle upuścił telefon przerażony. Ja szybko go podniosłem. Ujrzałem w nim Elizabeth , w takim stanie :
Mam nadzieję , że się podobało :D dziś wyszedł długi , ale to dobrze :P nowi bohaterowie są już dodani w zakładce ,,postacie'' serdecznie zapraszam i proszę o komentarze :3
- bo wcześniej się baliśmy , teraz już mniej . Ten koleś sprawia , że powoli poznajemy czym dla niego była śmierć.
* Zayn
Tego dnia wszyscy wstaliśmy wcześniej. Obmyślaliśmy co powiedzieć Elizabeth , jak jej wszystko wyjaśnić. To był gruby orzech do zgryzienia , szczególnie dla Johnn'ego. Nie wiem , jakbym ja się zachował na jego miejscu. Postanowiliśmy , że pojedziemy tylko we dwójkę. Kiedy mieliśmy już wyjeżdżać zatrzymała nas jeszcze Perrie.
- chłopcy - zaczęła - tylko bądźcie dla niej delikatni i nie naciskajcie
- dobrze - odpowiedział Johnny po czym wyszliśmy i wsiedliśmy do jego samochodu.
Po godzinie byliśmy już na miejscu. Mieliśmy małe kłopoty z trafieniem , ale to tylko dlatego , że Johnny nie jechał tam gdzie mu mówiłem. Kiedy wysiedliśmy zobaczyliśmy mały , ale bardzo przytulny domek. Zapukaliśmy. Otworzyła nam śliczna brunetka. Co więcej nie miała ani jednej blizny na twarzy. Była słodka i wydawała się być miła. Kiedy się już na nią napatrzyłem , spojrzałem na mojego przyjaciela. Widać było , że mu ulżyło na jej widok. Spodziewał się pokaleczonej i nieszczęśliwej desperatki , a tu takie miłe zaskoczenie. Wzruszył się. Po tylu latach milczenia mógł z nią nareszcie porozmawiać. Jednak ta ulga nie trwała zbyt długo.
- Elizabeth - odezwał się. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- jest. Zaraz ją zawołam - oznajmiła. W tym momencie wszystko znów runęło. A więc to nie ona. A już wydawało to się takie proste , a teraz znów się pokomplikowało. Dziewczyna zniknęła z naszych oczu. Moment sobie poczekaliśmy , aż nagle usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach. Tym razem to była ona. Ubrana była w czarną podkoszulkę i tradycyjne jeansy. Włosy spięła grzecznie w koka pozostawiając na głowie prosty przedziałek. Miała krystalicznie niebieskie oczy , bladą twarz na której widniały drobne piegi i niestety blizny. Jedna rozciągała się od nosa go polika , druga wywodziła się z obydwu kącików ust , a trzecia przebijała całą szczupłą szyję dziewczyny. Stanęła przed nami , a jej wzrok od razu padł na mnie. Chyba mnie poznała. Potem spojrzała się badawczo na Johnn'ego. Jego też chyba poznała , ale wiedząc kim ja jestem pewnie wykluczyła opcję , że Johnny mógłby ze mną przyjść.
- cześć - odezwał się
- dzień dobry - odpowiedziała - znamy się ?
- nie - oznajmił - to znaczy tak , ale nie do końca .....
- nie rozumiem - powiedziała
- kiedyś się znaliśmy - oznajmiłem
- a dlaczego teraz już się nie znamy ? - spytała zdziwiona
- przez zaistniałe okoliczności - wyjaśniłem
- jakie okoliczności ? - nie przestawała pytać
- trudno określić - przyznał Black
- może wejdą panowie ? - zaproponowała pokazując na swój skromny salonik
- chętnie - odpowiedziałem. Kiedy zrobiła nam herbatę i przyniosła ciasteczka zaczęliśmy rozmawiać.
- a więc co panów do mnie sprowadza ? - wróciła do tematu.
- może się przedstawimy - zacząłem - jestem Zayn Malik
- hm ...... nadal mi to nic nie mówi - rzekła. No tak , przecież ona nie znała mnie z imienia i nazwiska.
- to jest Johnny - wskazałem na bruneta
- Johnny ?! - podskoczyła . Jednak się tego nieco spodziewała.
- Johnny Black - uzupełnił mój przyjaciel.
- Black ? - westchnęła sama do siebie. W jej głosie było widać zawód. Zdziwiłem się. Na początku myślałem , że nie pamięta jego nazwiska , ale potem skojarzyłem , że on wtedy jeszcze miał nazwisko po ojcu , czyli Moore.
- wcześniej jednak nazywał się Moore - niemal krzyknąłem . W jej oczach pojawił się błysk. W jego z resztą też. Wyglądali jak rodzeństwo spotykające się po latach.
- a więc to naprawdę ty ? - spytała
- tak - szepnął , po czym podszedł do niej i zwyczajnie ją przytulił. To było wzruszające.
- dlaczego odezwałeś się dopiero teraz ? - spytała ze łzami.
- bałem się , uważałem że nie powinienem - przyznał
- co ty mówisz , każdego dnia o tobie myślałam - oznajmiła - a teraz stoisz tu przede mną.
- przepraszam - powiedział z ogromnym żalem i pokorą. Nagle dotknął jej twarzy i zaczął po niej sunąć rękoma dotykając blizn.
- wiedz , że gdyby dane mi było wybierać , sam wziąłbym na siebie to brzemię. - oświadczył z bólem.
- nie mów tak - przerwała mu. Widać było , że nie chciał słuchać tych rzeczy.
- tęskniłem - uśmiechnął się.
- ja też i to bardzo - odwzajemniła uśmiech. - ale nadal nie rozumiem co was do mnie sprowadza i kim jest twój kolega. - spojrzała się na mnie.
- to jest ..... - przerwał nagle. Co miał powiedzieć ? Chłopak , który zabił naszego przyjaciela ? Co więcej przyszedł do ciebie błagać o pomoc ? To było żałosne.
- jestem winien nieszczęścia jakie was spotkało - odezwałem się. Jej mina znacznie spoważniała. - To ja popchnąłem Dean'a na tą szybę i to wszystko moja sprawka
- po co tu przyszedłeś ?! - krzyknęła
- przeprosić - odpowiedziałem - i samolubnie prosić i pomoc , której niezbędnie potrzebuję.
- Johnny , skąd go znasz ?! - spytała
- jest moim przyjacielem - powiedział
- wybaczyłeś mu ? - odezwała się srogim głosem
- tak - westchnął
- naprawdę ? - nie mogła w to uwierzyć.
- tak - powtórzył. Ona stanęła i zaczęła się nad czymś zastanawiać. Po chwili odezwała się.
- skoro ty mu darowałeś , to ja też - zdecydowała. Bardzo się zdziwiłem , że tak łatwo poszło , ale to jedynie dzięki Johnn'emu.
- dziękuję ! - krzyknąłem - odwdzięczę ci się , zobaczysz !
- a reszta też z wami jest ? - odparła
- zostali w domu - oznajmiłem. Dziewczyna usiadła koło nas i spojrzała.
- mówiłeś Zayn , że przyszedłeś prosić mnie o pomoc , o co chodzi ? - spytała
- ja i moi przyjaciele , którzy byli na ty balu dziesięć lat temu , jesteśmy prześladowani przez kogoś.- wyjaśniłem
- jak to ? - zdziwiła się
- wysyła nam SMS-y z pogróżkami i mówi , że zapłacimy mu za to , że go zabiliśmy tamtego wieczora - kontynuowałem
- pokaż mi te wiadomości - rozkazała
- nie mogę , one się nie zapisują - oznajmiłem
- przecież to jedyny dowód !
- właśnie dlatego się nie zapisują - odezwał się Black - ma nie być dowodów.
- wszystko dało się znieść , ale on porwał naszą przyjaciółkę , musimy ją uratować ! - krzyknłem
- to straszne - przyznała - niestety nie potrafię wam pomóc .....
- chcemy jedynie , abyś powiedziała nam swoje przypuszczenia , kim on może być - westchnął brunet
- nie mam pojęcia .... - załamała się
- na pewno ? - naciskałem
- nie .... - przerwała - chociaż , mam taki jeden typ
- jaki ? - zerwaliśmy się obydwoje
- kiedyś dowiedziałam się od ojca - zaczęła - choć to było bardzo dawno , że ojciec Dean'a jest przestępcą i to nie byle jakim. To światowej sławy gangster.
- gangster ? - powtórzyłem z niedowierzaniem.
- no , może trochę przesadziłam , ale czysty to on na pewno nie jest - przyznała
- ale dlaczego miałby się odezwać dopiero teraz ? - zastanawiał się Johnny
- nie wiem , może siedział w więzieniu - pomyślała Elizabeth
- być może .......
Rozmawialiśmy tak jeszcze długo. Chcieliśmy zaprosić Eliz do nas , ale odmówiła. To zrozumiałe. Musiała sobie wszystko poukładać i przeanalizować. Kiedy wróciliśmy już do domu wszyscy czekali na nas w salonie.
*Johnny
Weszliśmy do środka i od razu zauważyliśmy , że coś jest nie tak.
- co jest ? - spytałem
- siadajcie - powiedziała Perrie
- coś nie tak ? - zdziwił się Zayn
- wszystko - burknął Liam. Byłem ciekaw co znowu mu nie pasowało.
- jak tam u Elizabeth ? - zaciekawiła się Darcy
- dobrze , bardzo mile nas przyjęła i bardzo pomogła - wyjaśnił Malik
- to znaczy ? - czekała na dalsze rozwinięcie blondynka
- powiedziała , że to może być ojciec Dean'a , który nie ma zbyt czystej przeszłości. - oznajmiłem - ale wy chyba chcecie nam coś powiedzieć
- tak .... - zaczęła kuzynka Mulata - widzisz, Danielle już długo nie ma , dom jest sześcioosobowy i nie ma kto za nią opłacać czynszu ...
- co związku z tym ? - oburzyłem się
- musimy znaleźć innego współlokatora - rzuciła pośpiesznie , bojąc się mojej reakcji
- co ?! - krzyknąłem - chcecie przestać jej szukać ? odpuścić sobie ? zastąpić- ją kimś innym ? - krzyczałem
- to samo jej mówiłem ! - poparł mnie Liam. To była jedyna kwestia w jakiej się zgadzaliśmy.
- nie chodzi o to ! - burknęła - nie mamy za co opłacać domu , skąd wytrzaśniemy te pieniądze ?
- z dupy ! coś wymyślimy ........ - nie mogłem się opanować.
- Johnny spokojnie ... - ogarniał mnie Zayn - to nie jest zły pomysł , jeśli znajdziemy Danielle nie zabraknie jej miejsca ...
- naprawdę Malik ? - zaśmiał się szyderczo Liam - a wiesz kto się w takim raie do nas wprowadzi ?
- kto ? - zdziwił się Mulat
- Harry Styles - oznajmił leżąc jeszcze z chorą nogą. Malik jedynie otworzył szeroko buzię i oczy.
- nigdy się na to nie zgodzę ! - wrzasnął
- Zayn , on nie ma gdzie iśc , zostaliśmy mu tylko my albo znajomi w Miami - próbowała wzbudzić w nim litość jego kuzynka
- mam to w dupie ! niech spierdziela do tego Miami i mi się nie pokazuje - wściekł się
- eeem , przepraszam ale kto to jest pan Styles ? - spytałem
- największy cham jakiego można spotkać - odpowiedział mi Mulat.
- przestań - przerwała mu Darcy - jest spoko , to nasz dawny znajomy
- mniejsza o to , on tu nie zamieszka i już ! - sprzeciwił się.
- a więc wykombinuj skądś pieniądze - rozkazała Perrie
- i wykombinuję - odpowiedział dumnie. Bałem się co on tam znowu wymyślił. Moje obawy były niestety słuszne. Gdy wszyscy poszli już spać , a ja się wykąpałem , Zayn wparował do pokoju trzymając dwa garnitury. Jeden czarny z białą koszulą i muszką , a drugi ciemno granatowy z białą koszulą i także z muszką.
- co to jest ? - spytałem
- nasze wdzianka , które włożymy w dzisiejszą noc - onajmił
- to jest moje wdzianko na dzisiejszą noc - odpowiedziałem wskazując na swoją piżamę.
- oj , nie dramatyzuj , nic ci się nie stanie jak raz w życiu nie wyśpisz się - stwierdził
- ale gdzie ty w ogóle chcesz iść ? - zdezorientowałem się
- zarobić pieniądze - wyksztusił
- jak to ? - załamałem się. Od początku wiedziałem , że nie stoi za tym nic mądrego.
- po prostu - westchnął
- w jaki sposób ? - spytałem
- Johnny , umiesz grać w pokera ? - odpowiedział pytaniem na pytanie
- oczywiście , a co ? - Zaraz uświadomiłem sobie o co mu chodzi - chyba nie zamierzasz iść i ....
- zamierzam - przerwał mi - niedaleko stąd jest klub pokerowy i zamierzam ogołocić z gotówki wszystkich obecnych tam dżentelmenów - mówił z przesadnie poważną miną
- po co ci to ? - zdziwiłem się
- po to , żeby gnojek Styles trzymał się z daleka od nas - burknął
- co on ci właściwie zrobił ? - próbowałem coś z niego wyciągnąć.
- wystarczy , że jest ......
- dobra wiesz co ? Pójdę tam z tobą , ale pod jednym warunkiem ... - powiedziałem
- co tylko chcesz - ucieszył się
- ja biorę czarny - zaśmiałem się patrząc na garnitury.
- oczywiście ....
W przeciągu godziny pozbieraliśmy się do kupy , wcisnęliśmy na siebie wdzianka , wymknęliśmy się nieusłyszenie z domu i dojechaliśmy na miejsce. Było tu bardzo żwawo. Pełno mężczyzn ubranych elegancko i kobiet wystrojonych w przepiękne suknie do ziemi. Nawet ucieszyłem się , że tu jesteśmy.
- usiądziemy przy tamtym stoliku - wskazał Zayn. Siedziało przy nim trzech facetów. Jeden stary , drugi młody , a trzeci mniej więcej w wieku 40 lat. Miał ciemne włosy i zarost. Wyglądał na kogoś ważnego i jak się potem okazało , tak właśnie było. Spytałem Malika kto to , a on wyjaśnił mi , że to niemiecki biznesmen i właściciel sporej firmy , sprzedającej sprzęty RTV.
- to Dylan de Lowe - oznajmił mi mulat.
- będziemy z nim grać ? - spytałem
- tak - odpowiedział , po czym pociągnął mnie do stolika.
- dobry wieczór , drodzy panowie , czy mają panowie ochotę na partyjkę pokera ? - zaproponował Zayn. Siedzący tylko zmierzyli nas badawczo wzrokiem , a najstarszy z nich dał nam znak , abyśmy usiedli z nimi. Wtedy zaczęła się gra.
- zbieracie na coś chłopaki ? - spytał niemiec
- na wolność - odpowiedział Malik - od pewnych rzeczy i ludzi
- a mianowicie ? - dopytywał się rozbawiony szarmancką odpowiedzią chłopaka.
- na czynsz , brakuje nam na mieszkanie , a rodzice każą dawać sobie samemu radę .... - wyjaśnił
- to od nich chcesz się uwolnić ? - kontynuował de Lowe
- nie , po prostu jest za mało lokatorów i nie ma kto spłacać czynszu i jeśli nie uzbieramy kasy to wprowadzi się do nas taki gnojek - zwierzył się
- a nie ma nic gorszego niż posiadanie wroga we własnym mieszkaniu - dopowiedziałem zastanawiając się równocześnie nad kartami.
- słusznie - przyznał mi rację biznesmen - ale czasem jak to się mówi należy blisko trzymać przyjaciół , wrogów jeszcze bliżej - zaśmiał się
- czasem faktycznie tak jest - godziłem się. Takie pogawędki trwały dość długo . Najpierw zbankrutował najstarszy z nas , potem Zayn , za nim ten młodszy i w końcu zostaliśmy tylko ja i de Lowe. Mieliśmy mniej więcej tyle samo gotówki. Szykowała się niezwykła walka. Biorąc pod uwagę , że byliśmy po paru głębszych dopisywał nam też humor. Mieli tam świetną whiskey. Niemiec i ja zaczęliśmy pokerową bitwę popijając przy tym Jack Daniels'a i paląc cygara. W końcu w moje ręce trafił się mały poker !. Tylko duży poker , może pokonać małego pokera więc wygraną miałem w kieszeni. Postawiłem wszystko. Ku mojemu zdziwieniu on też. W sumie dla niego takie pieniądze to pikuś więc mógł ryzykować.Nadszedł moment prawdy. Odsłonięcie kart. Niemiec pokazał je i oznajmił dumnie , że ma karetę dam ! To silne karty , ale są niczym w porównaniu z moimi !. Czułem się jak w niebie. Co a satysfakcja.
- dobre karty - przyznałem z pogardą - ale nie zbyt dobre - uśmiechnąłem się i rzuciłem na stół karty. - mały poker - oznajmiłem po czym przełknąłem ostatni łyk whiskey. Zayn tak się ucieszył z wygranej , że zaczął mnie całego ściskać. De Lowe jednak spojrzał na mnie spod oka i uśmiechnął się.
- chłopcze - zaczął - mały poker to karty tego samego koloru , ustawione w tej samej kolejności.
- no przecież wiem - zaśmiałem się nie wiedząc o co mu chodzi.
- bo widzisz , ty masz ósemkę pik , dziewiątkę pik , dziesiątkę pik i jopka tyle tylko że jopka trefl. - oznajmił
- co ?! - wrzasnąłem - to nie możliwe !
- a jednak - odpowiedział
- nie ! - krzyknął Zayn zdesperowany.
- wiecie chłopcy , mam dla was propozycję - odezwał się nagle.
- jaką ? - spytaliśmy przygnębieni.
- uratuje was od tego gnojka , którego nie chcecie pod swoim dachem - oświadczył
- naprawdę ? ale jak ? - dziwiliśmy się
- po prostu , zamiast jego zamieszka z wami moja córka. - wyjaśnił
- pana córka ? - nie dowierzałem . Miał tyle kasy i wysyłał ją do takiej rudery jak nasza.
- tak , wiem że nie dysponujecie w pięciogwiazdkowe warunki , ale to i lepiej - przyznał - ona chce się usamodzielnić , a ja obiecałem jej znaleźć jakieś skromne mieszkanko.
- to świetny pomysł - zgodził się Malik , bez zastanowienia.
- a więc chodźcie przedstawię ją wam. - nakazał. Zaprowadził nas do pięknej , wysokiej dziewczyny o czarnych włosach i szczupłej sylwetce.
- córciu , to będą twoi nowi współlokatorzy - oświadczył jej
- mieszkają z nami jeszcze dwie dziewczyny i chłopak - zaznaczyłem
- o ! to jeszcze lepiej - uśmiechnął się ,,ojciec''. Dziewczyna nie była równie ucieszona jak jej tata.
- cześć , jestem Zayn ! - wyskoczył do niej Malik. Ona tylko przeleciała go mizernym wzrokiem.
- dzień dobry , nazywam się Johnny Black - przedstawiłem się. Ona wystawiła mi tylko rękę , którą ucałowałem. Widocznie jej się to spodobało.
- Adrianna de Lowe - westchnęła ponętnym i dość specyficznym głosem.
- miło mi - podkreśliłem. Malik zmierzył mnie morderczym wzrokiem. Zrobiłem z niego kompletnego durnia.
- mnie także - burknął ze złością na mnie.
- kiedy mam się wprowadzić ? - spytała
- może pani nawet i jutro - rzekł elegancko mulat.
- nie musisz do mnie mówić ,,pani'' - zaśmiała się szyderczo. Znowu mu nie wyszło.
- to , czekamy na ciebie - oznajmiłem . Wyszliśmy z Malikiem i wsiedliśmy do samochodu.
- dzięki , że mnie ośmieszyłeś ! - wybuchnął
- szczerze , to wcale nie musiałem , sam świetnie sobie poradziłeś - zaśmiałem się. On miał mi coś odpowiedzieć , ale nagle przyszedł mu SMS. ,, Im więcej osób w to wmieszacie , tym więcej krwi będziecie pić ! - Mściciel. Ps poznałem już waszą przyjaciółeczkę i wymodelowałem jej twarzyczkę''. Wszystko to Zayn czytał na głos , ale nagle upuścił telefon przerażony. Ja szybko go podniosłem. Ujrzałem w nim Elizabeth , w takim stanie :
Mam nadzieję , że się podobało :D dziś wyszedł długi , ale to dobrze :P nowi bohaterowie są już dodani w zakładce ,,postacie'' serdecznie zapraszam i proszę o komentarze :3
Subskrybuj:
Posty (Atom)